Jedni dają ich za dużo, mieszając konwencje z różnych produkcji grozy, przez co odbiorca czuje przesyt, inni mierzą w coś ambitniejszego, ale niestety nie trafiają w odpowiedni punkt na tarczy, kolejni serwują nam horror, który w ostatecznym rozrachunku okazuje się komedią, i to nieśmieszną. Czy tak trudno znaleźć złoty środek? Najwidoczniej.
Oz Perkins postanowił spróbować swoich sił jako reżyser i scenarzysta (choć w tej roli nie debiutował przy okazji omawianego filmu) i nakręcić horror. Dość wysoko postawił sobie poprzeczkę, gdyż, jak już wspominałam, kino grozy to wymagający gatunek. Czy to dobry pomysł na debiut?
Nadchodzą ferie zimowe. Dziewczęta z katolickiej szkoły w Bramford opuszczają szkolne mury, by spędzić ten czas z najbliższymi. Wszystkie poza dwoma uczennicami – Rose i Kat. Rodzice tej pierwszej przyjadą po nią później, gdyż córka podała im złą datę rozpoczęcia wolnego, natomiast bliscy drugiej… Cóż, tutaj sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana – nikt nie może się do nich dodzwonić. Sytuacji wcale nie polepsza sen Kat, w którym dziewczyna dowiaduje się o ich śmierci. Czysty zbieg okoliczności? Koszmar wywołany obawą o bliskich? Nie, za tym stoi coś więcej.
Zło we mnie to film, w którym napięcie jest budowane bardzo powoli i metodycznie. Poznajemy historię dwóch dziewczyn, dowiadujemy się nieco więcej zarówno o ich życiu, jak i relacjach z bliskimi. To nie produkcja , w której pierwsze zwłoki pojawiają się już na początku, gdzie trup ściele się gęsto, w końcu gdzie liczy się tylko ilość wyciśniętej z martwego człowieka posoki. Tutaj chodzi o coś więcej.
Ta produkcja to swego rodzaju celebrowanie kina gatunku, wszystko ma zarówno swoje miejsce, jak i czas. Nie spodziewajcie się, że nagle z szafy wyskoczy ogarnięty chęcią mordu klaun czy wampir urządzi sobie krwawą ucztę. Zło we mnie to obraz o opętaniu. Jednak twórcy produkcji nie tworzą kolejnego odgrzewanego kotleta, czyli filmu, w którym pojawia się ksiądz, choć tego też tutaj spotkamy, odprawi egzorcyzmy i cała historia zakończy się szczęśliwie, albo i nie. Owszem, mamy duchownego i pozbywanie się zła z ciała opętanej, jednak to nie wszystko.
Powoli, krok po kroku widz obserwuje zmagania bohaterek z codziennością, powstawanie zła i żniwa, jakie zbierze. Atmosfera grozy pojawia się dopiero później, na początku nie wiemy, z czym tak naprawdę mamy do czynienia, nic nie wskazuje na to, iż będzie to obraz o walce z diabłem.
Oz Perkins w bardzo prosty sposób pokazuje, że aby zaciekawić widza i wywołać u niego „ciary”, wcale nie potrzeba sięgać po niezliczoną ilość środków, wystarczy kilka strasznych elementów, by zbudować odpowiedni klimat i skupić uwagę odbiorcy. Warto jednak podkreślić, że Zło we mnie nie jest filmem dla każdego. Widza zmusza się do myślenia, podążania wskazywanymi ścieżkami i tropami, prawidłowego łączenia wydarzeń i czytania między wierszami. Samo zakończenie można natomiast odebrać w dwojaki sposób.
Niestety Zło we mnie nie jest horrorem idealnym, i nie mam tutaj na myśli za małej ilości krwi czy zbyt delikatnego zarysowania wątku egzorcyzmów. Chodzi mi o motywację głównej opętanej i historię za tym stojącą. Dlaczego akurat w tę protagonistkę wstąpił diabeł? Kiedy dokładnie to nastąpiło? Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi, co odbija się na jakości produkcji. Widać, że na ten wątek Oz Perkins nie miał po prostu pomysłu.
Warto także wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, wprawdzie nie miała ona wpływu na samą produkcję, jednak pokazuje problem podejścia rodzimych dystrybutorów do zagranicznych pozycji. Oryginalny tytuł obrazu brzmi February, co nijak ma się do polskiego tłumaczenia Zło we mnie. Prawda jest taka, że oryginalny tytuł brzmi o wiele lepiej, nie zdradza wiele, pozostawia widzowi pole do interpretacji, zaś tłumaczenie zdecydowanie je zawęża.
Zło we mnie to film, który warto obejrzeć. Jak już wspominałam, daleko mu do miana idealnego strasznego obrazu, jednak i tak jest zdecydowanie lepszy niż większość innych produkcji kina grozy, które ostatnimi latami zagościły na ekranach kin. Najciekawsze jest oczekiwanie – co się stanie dalej, dlaczego bohaterka tak się zachowuje, jaki będzie koniec tej historii…