Jako zapalonemu czytelnikowi, na pewno nie raz zdarzyło ci się wejść do księgarni z przyzwyczajenia, bo jest na trasie do twojej pracy lub szkoły, albo dlatego, że zostało jeszcze dwadzieścia minut do pojawienia się autobusu. Nie masz wtedy zbyt wiele czasu na zapoznanie się ze wszystkimi pozycjami, które cię interesują, pozwalasz więc przykuć swoją uwagę okładce. Podobnie było w moim przypadku, gdy zobaczyłam obwolutę Białej. Nie mogłam nawet odczytać nazwiska autorki, ale w jakiś sposób okładka mnie zahipnotyzowała. Musiałam poznać tę historię!
Jestem pewna, że każdy z nas był w sytuację, kiedy o wyborze książki zadecydowała estetyka wydania. Wielokrotnie ulegałam pięknej oprawie graficznej konkretnego nakładu (może dlatego jestem zwolenniczką tych papierowych, tradycyjnych wydań?). Oczywiście często wybór ten okazywał się zawodnym. Tak było w przypadku Dworu Cierni i Róż Sarah J. Maas, który wywoływał we mnie bardzo złe emocje spowodowane banalną fabułą. Jednak nie raz okazywało się, że dopracowana oprawa graficzna jest jedynie odbiciem treści zapewniającej fantastyczną przygodę, jak w przypadku Dziecka Odyna, Księgi jesiennych demonów oraz wielu innych pozycji. Jak to wygląda w przypadku Białej Dominiki Olbrych?
Szukając jakiejkolwiek informacji o autorce, udało mi się znaleźć jedynie to, że dwukrotnie wygrała ogólnopolski konkurs literacki Gai Kołodziej SCRIBO ERGO SUM. Ponadto lubuje się w muzyce klasycznej i filmowej, fascynują ją języki obce, a Biała to pierwszy tom planowanej sagi. To samo można przeczytać na tylnej stronie okładki.
Spodziewałam się poznać kolejną banalną historyjkę o młodej, walecznej dziewczynie wykreowanej w komiczny sposób. Jakież było moje zaskoczenie, gdy przy pierwszym podejściu do czytania nie spostrzegłam, że pochłonęłam już połowę powieści… Lekkie pióro, fantastyczny wstęp i cudownie wykreowany świat to lepsze z niespodzianek w książce, po której spodziewałam się najwyżej jednej z tych cech!
Dominika Olbrych zabrała mnie do miejsca, gdzie każdy ma jakieś moce. Do krainy Heliasu położonej między dwoma wymiarami. Znajduje się ona pod władzą Rejgasa i jego Złych. Mieszkańcy mają nadzieję na pojawienie się Wybrańca, który jako jedyny będzie miał moc, aby pokonać ciemiężyciela. Jednak główną bohaterką jest Simia, młoda kobieta, jaką poznajemy, gdy ta szykuje się do zamążpójścia. Dziewczyna marzy, aby uciec z domu ojca, który znęcał się nad nią przez całe jej dzieciństwo.
Niestety, gdy wydawać by się mogło, że życie nieszczęśliwej bohaterki ułoży się, okazuje się, że została wplątana w intrygę Wybrańca. Fel wyjaśnia jej, że brat dziewczyny jest przetrzymywany u Złych, ponieważ uważają go za wyczekiwanego przez lud wyzwoliciela. Tymczasem prawdziwym Wybrańcem okazuje się właśnie nowy znajomy bohaterki, wspomniany Fel. Ona natomiast ma być kartą przetargową, dlatego staje się głównym obiektem zainteresowania ludzi Rejgasa.
Na szczęście przeciwnicy uzurpatora także dostrzegają jej wartość i robią wszystko, aby zapewnić jej ochronę. Od teraz Simia musi bardzo dokładnie ukrywać przed wszystkimi, iż jest Białą, czyli wyjątkiem, który nie ma w sobie mocy. Tylko od niej i od Wybrańca zależy czy kraina Heliasu zostanie wyzwolona.
Biała to powieść, którą mogę polecić każdemu, kto ma ochotę na coś lekkiego i niewymagającego wiele uwagi. Ciekawie wymyślony świat, w jakim toczy się wojna, jest jedynie tłem dla historii miłosnej. Niestety autorka wymaga znajomości określeń, nazw i zwyczajów ludności Heliasu. Wprawdzie na końcu książki znajduje się słowniczek, jednak nigdy nie lubiłam rozwiązania, które wymaga od czytelnika ciągłego wertowania stron.
Ponadto im bardziej zagłębiałam się w wykreowany przez panią Olbrych świat, tym mocniej widziałam jego niedociągnięcia. Literaturę fantastyczną uwielbiam między innymi za dokładne dopracowanie tła historycznego konkretnych miejsc. Dzięki temu bardzo łatwo ulegam złudzeniu, że znam świat, który jest mi prezentowany w powieści. W Białej wszelkie opisy realiów ludności Heliasu zostały przedstawione bardzo pobieżnie.
Niezwykle interesowała mnie forma magii występująca w tej krainie. Niecierpliwie przewracałam strony, aby w końcu dowiedzieć się, jak ona funkcjonuje. Dlaczego nikt nie zauważył braku umiejętności u Simii? W jakim okresie rozwoju człowieka pojawiają się pierwsze magiczne zdolności? Jak można je trenować? Czy to, ile ktoś potrafi, jest uwarunkowane genetycznie, a może to czysty przypadek? Niestety w książce nie poznałam odpowiedzi na ani jedno z moich pytań.
Dodatkowo, szybko „pokłóciłam” się z główną bohaterką. Poznałam ją jako silną dziewczynę, doświadczoną przez los. Radziła sobie fantastycznie! Gdyby tylko nie te przerysowane wybuchy złości i bezsensowne fochy. Oczywiście mogłam przyjąć, że to wynik trudnych czasów i intryg, w które została wplątana wbrew swojej woli, jednak Simia wydaje mi się okropną egoistką.
Książka nie jest jednak zła. Co więcej, jak na debiut okazała się fantastyczna. Jeżeli porównałabym Simię z na przykład Bellą Swan (ukochaną pewnego wampira Edwarda), Biała wypadłaby jako postać idealna, z którą chętnie wynajęłabym mieszkanie! Może też wciąż ulegam oczarowaniu okładką, jednak jeśli pojawi się kolejny tom – wszak ponoć to saga! – chętnie poznam dalsze losy Heliasu. W Dominice Olbrych można pokładać wielkie nadzieje. Wierzę, że nie pokazała nam jeszcze, na co ją stać, a Biała to zaledwie rozgrzewka.