Osobiście uważam, że jak najbardziej. Ma na to wpływ jedna „rzecz”: Kelsier. W zbiorze tym znajdziemy aż dwa opowiadania poświęcone tej prawdopodobnie najlepiej zarysowanej postaci we wszystkich książkach Brandona. Jedenasty metal oraz Z mgły zrodzony: tajemna historia mówią nam o tym, co bohater robił przed początkiem cyklu Ostatnie Imperium, oraz co działo się z nim po śmierci, bo chyba nie muszę przypominać, że osoba, którą w wizji ujrzał Wax na końcu Żałobnych Opasek, to Kelsier we własnej osobie. Właściwie te dwa opowiadania stanowią już o mistrzostwie całego zbioru, ale są przecież też i inne.
Mamy w nim chociażby Tancerkę Krawędzi, nową mikropowieść ze świata Archiwum Burzowego Światła. Tekst ten ogniskuje się na Zwince, którą poznaliśmy w interludiach właściwych powieści. Obserwujemy naszą bohaterkę, jak dojrzewa do swojej roli Świetlistego Rycerza, jak walczy z samą sobą. Odkrywamy także w tym opowiadaniu tożsamość mordercy świetlistych. Powiem, że dla mnie było to zaskoczenie. Nie spodziewałem się aż takiego twistu fabularnego. Cokolwiek więcej bym napisał w tym miejscu, byłoby zbyt wielkim spoilerem. Nie muszę chyba dodawać, że opowieść ta stanowi znakomitą przystawkę do dania, jakim będzie Dawca Przysięgi, a którego premiera już pod koniec tego roku.
Kolejnym wartym uwagi tekstem są Cienie dla Ciszy w lasach Piekła. Po raz pierwszy został on opublikowany w antologii Niebezpieczne kobiety w 2013 roku, opowiada natomiast o walce kobiety w średnim wieku o bezpieczeństwo i byt swojej rodziny. Całość okraszona jest mrokiem, zagrożeniem i odwagą. Dzieje się ono co prawda na pobocznym świecie w Cosmere i nie spotyka się tu starych znajomych jak Hoid, jednakże również w nim znajdziemy nawiązania do całości uniwersum, jak chociażby odwołania do Boga Poza.
W zbiorze odnajdziemy też takie utwory, jak Dusza cesarza, który miał już premierę jako osobna książka, czy fragment powieści graficznej Biały piasek, mającej debiut jeszcze w tym roku. W sumie książka składa się z dziewięciu tekstów. Każdy na najwyższym poziomie. Całość okraszona została mapami i opisami układów gwiezdnych oraz komentarzami autora.
Strona graficzna książki jest bez zarzutu. Ma twardą oprawę z wbudowaną zakładką. Na okładce Kelsier w mgielnym płaszczu i z szklanym sztyletem w dłoni. Wewnątrz widnieje mapa nieba z zaznaczonymi planetami Cosmere. W środku odnajdziemy też ilustracje odnoszące się do poszczególnych opowiadań. Ogółem wydane jest to przyzwoicie. Jedynym, co mierzi, są literówki. Zdarzają się rzadko, ale jednak występują. Mam nadzieję, że MAG poprawi to w kolejnych wydaniach.
Moje wrażenia po przeczytaniu książki są jak najbardziej pozytywne. Powrót na Roshar czy Scadrial okazał się dla mnie czymś, czego potrzebowałem. Ogólnie mogę polecić cały zbiór każdemu, acz dobrze by było, gdyby wcześniej przeczytało się inne powieści Sandersona, gdyż kilka z opowiadań zawiera istotne dla fabuły reszty książek spoilery.