Warto także nadmienić, że szybie przemieszczanie się to nie ich jedyny atut, członkowie grupy od małego szkolą się we władaniu przeróżnymi orężami, każdy z nich otrzymuje morfer, broń, która potrafi zamienić się w dowolne narzędzie walki. Miecz, sztylet, a może bicz? Wystarczy chwila, by morfer przybrał odpowiedni kształt. Do tego należy dodać bitewne umiejętności Poszukiwaczy, aby otrzymać żywą broń, przed którą nie ma ucieczki. Jednak nie zawsze lękano się tej grupy, kiedyś broniła ona słabych i uciskanych, nie wykorzystując swoich zdolności do własnych korzyści, choćby bogacenia się.
Quin, jedna z głównych bohaterek powieści, jest dumna z tego, że dołączy do zacnego grona Poszukiwaczy. Dziewczyna uważa, że dzięki temu będzie w stanie pomagać potrzebującym, zwalczać zło i zapewniać światu bezpieczeństwo. Nic bardziej mylnego. Protagonistka dopiero po złożeniu przysięgi dowie się, że jej wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości.
Arwen Elys Dayton zabiera czytelników do świata pełnego bólu, roztrzaskanych oczekiwań i gorzkiego posmaku zemsty. Żaden z bohaterów występujących w Poszukiwaczce nie jest krystalicznie czysty, każdy ma coś na sumieniu, przeważnie tym czymś są ciała niewinnych osób, które nie zasługiwały na los, jaki je spotkał. Ta historia nie jest kolejną opowieścią o walce dobra ze złem, a przynajmniej nie tylko, tutaj pierwsze skrzypce gra zemsta.
I gdyby pozostać przy tym motywie głównym, bez wprowadzania zbędnego wątku miłosnego, który został bardzo słabo zarysowany, bez dodawania do fabuły rozważań natury, skoro ona jest moją kuzynką w trzecim stopniu, to czy mogę ją kochać, i bez sięgania po znany z telenowel wątek utraty wspomnieć, powieść okazałaby się o wiele ciekawsza.
Niestety Dayton postanowiła połączyć coś interesującego, jak choćby wspomniane wyżej podróże pomiędzy miejscami, z czymś co zabija cały „smak” książki, czyli wątkiem miłosnym. A nawet kilkoma, bo przecież nie mogło się skończyć na jednym. I zapewne nie byłoby w tym nic złego, gdyby autorka wiedziała, jak odpowiednio przedstawić i poprowadzić ten motyw. Same rozważania kocha/nie kocha nie wystarczą.
Fabularnie powieść także nie do końca spełnia oczekiwania czytelników. Książka zapowiadała się naprawdę dobrze – tajemna grupa, podróże w przestrzeni, cisi zabójcy, zemsta za doznane krzywdy. Nawet wątek związany z athemenem i krzesiwem pisarka wykreowała w odpowiedni sposób, widać, że miała pomysł na tworzoną przez siebie historię. Szkoda tylko, że po pierwszym pozytywnym zaskoczeniu czytelnika czekało rozczarowanie. Bo tak naprawdę fabułę tej pozycji można skrócić w jednym zdaniu: zemsta oraz poszukiwanie i gubienie athamenu. Tak, jedno z magicznych urządzeń co rusz zmienia właściciela, w pewnym momencie ląduje nawet w morskich głębinach. I tak czytelnik śledzi losy athamenu, bo te bohaterów jakoś niespecjalnie wciągają.
A skoro już o postaciach mowa, tutaj także Dayton nie pokazała pełni swoich możliwości. Stworzyła dwa dobre charaktery, mam tutaj na myśli żywe i niejednowymiarowe persony, i wypaliła się, reszta bohaterów to nijakie osóbki, które muszą zrobić to, co im każe pisarka. Quin? Nudna i niezwykle denerwująca. Shinobu? Bardziej współczesna wersja Wertera, i nawet pojawi się motyw samobójstwa. Briac? Do bólu przewidywalny zły. Jedynie John i Maud radzą sobie jakoś w krainie nijakich postaci.
Poszukiwaczka rozczarowuje. Jest kilka światełek w ciemnym tunelu, jednak nawet one nie są w stanie sprawić, żeby książka okazała się czymś wartym przeczytania. Gdyby tylko lepiej poprowadzić fabułę, nie skupiać się na samym gubieniu i odnajdywaniu athamenu czy miłostkach. Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z motywem zemsty i całą historią Johna, ciekawie zarysowała także możliwości Sędziów, czyli tych, którzy, czysto teoretycznie, pilnują, aby Poszukiwacze przestrzegali praw. Co z tego, kiedy same pomysły nie wystarczą, trzeba je umiejętnie przekazać i połączyć z innymi historiami snutej opowieści. A tego pisarka nie potrafiła zrobić.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu Uroboros