Jakiś czas temu swoją premierę miała pierwsza część przygód Magnusa Chase’a, kuzyna znanej z serii o perypetiach Percy’ego Jacksona Annabeth Chase, natomiast kilka dni temu ukazał się drugi tom tej trylogii. Tak, dobrze widzicie, tym razem Riordan nie zaserwuje nam składającego się z pięciu tomów cyklu, jak to było w przypadku Bogów olimpijskich i Olimpijskich herosów, tylko taki, w jakiego skład wchodzą trzy pozycje, tyle samo liczyły sobie Kroniki rodu Kane. Mniej wcale nie oznacza gorzej. Zwłaszcza że już pierwszy tom trylogii Magnus Chase i Bogowie Asgardu okazał się bardzo dobry: zabawny, z wartką akcją i niesamowitymi bohaterami. Riordan kolejny raz pokazał, że doskonale wie, jak wykreować ciekawy świat i wykorzystać mitologię do własnych „niecnych” celów.
Oczywiście, jak w większości przypadków, gdy mamy do czynienia z pozycjami tego pisarza, bogowie potrzebują pomocy nieboskich stworzeń. Tym razem chodzi o nordyckie bóstwa, dlatego zadania musi podjąć się Magnus Chase i jego wesoła kompania, krasnolud uwielbiający modę, elf znający magię run i walkiria, która musi pogodzić swoje obowiązki jako wysłanniczki Odyna za szkołą. Co takiego się stało, że bohaterowie muszą zrezygnować ze swojego normalnego, o ile tak można ująć to co robią, życia i pomóc nieśmiertelnym? Otóż ktoś skradł zabaweczkę jednego z najbardziej walecznych i niezwyciężonych bogów Asgardu – Thora. Mjölnir, warto dodać, że nie pierwszy raz, został sprzątnięty nieśmiertelnemu sprzed nosa. I teraz Thor nie może oglądać swoich ulubionych seriali na Netflixie! A, tak, i chyba olbrzymy zaatakują Asgadr, kiedy się dowiedzą o zgubieniu młota. Ale co tam jakieś wielkie pokraki, jutro pojawi się kolejny odcinek ulubionego serialu Thora. Magnus musi odnaleźć młot, i to szybko.
Czego to w tym tomie nie mamy. Magiczny miecz, który może spowodować niezłe zamieszanie, jeżeli wyciągnie się go w obecności kobiety, niespodziewany ślub, bynajmniej nie z wybrankiem serca, mnóstwo złotych monet, oczywiście z klątwą jako bonus, zaczarowany pierścień, ale nie poczujesz się jak Bilbo czy Frodo, oraz zgraję olbrzymów grających w kręgle. A wszystkie te dziwa Riordan podlewa odniesieniami do popkultury, jak choćby do Thora z marvelowskich filmów, piosenek Seleny Gomez, różnych seriali.
Jest dużo, jest zabawnie, jest niekonwencjonalnie. Bo właśnie o to chodzi w utworach Riordana, o małe przerysowanie, zabawę z czytelnikiem i popuszczanie wodzy fantazji. Ale nie aż tak mocne popuszczenie, że odbiorca nie wie o co w danej książce chodzi. Ma być po prostu inaczej, nietuzinkowo i humorystycznie. I tak właśnie jest. Wyobrażacie sobie Thora z mitów jako miłośnika seriali, i nie tylko takich, gdzie jeden bohater spuszcza lanie drugiemu? Albo olbrzyma ninja?
Riordan stara się stworzyć coś innego, dodać do tego odpowiednią mitologię i jeszcze wykreować bohaterów, których da się polubić. I, co najważniejsze, autor nie stawia na powtarzalność. Riordan stworzył już sporą grupkę protagonistów, jak choćby ekipę z Bogów olimpijskich, jednak to nie znaczy, że nie potrafi powołać do życia nowych charakterów. Innych niż ci już powstali bohaterowie. A że potem próbuje te światy jakoś ze sobą połączyć, jak wtedy, kiedy Percy i Annabeth spotkali rodzeństwo Kane’ów, tym lepiej dla czytelników. Zwłaszcza że nawet w Magnusie Chasie pojawia się przecież kuzynka protagonisty. A w przyszłości może i sam Percy?
Młot Thora to przezabawna historia o tym jak grupka bohaterów szuka broni nieśmiertelnego. Mamy wartką akcję, nieoczekiwane zwroty wydarzeń, ale także szczyptę prawd życiowych. Coś w stylu: rodzina jest bardzo ważna, przyjaciele cię nie zawiodą, inność powinna być tolerowana, a nie piętnowana. A skoro już o tym ostatnim mowa, Riordan wprowadza do historii nową postać – Alex. To syn/córka Lokiego. Uwaga, nie popełniono błędu przy pisaniu, „/” znajduje się w odpowiednim miejscu. Alex jest bowiem dwupłciowy, jednego dnia to dziewczyna, drugiego chłopiec. Wszystko przez to, że Loki potrafił zmieniać swoją płeć.
Najnowszy tom przygód Magnusa Chase’a nie rozczarowuje. Riordan doskonale wie, jak zainteresować swoją historią widza. Szkoda, że cykl będzie sobie liczył tylko trzy tomy, z drugiej strony wiadomo, że pisarz zaserwuje nam godne zakończenie serii. A w przyszłości może sięgnie po kolejną mitologię.
________________________________________
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy Wydawnictwu Galeria Książki