Do czego potrzebne będzie działko? Na co komu czerwony szlafrok? I w końcu, czy narcystyczna księżniczka może ocalić umierającą planetę?
Jest rok 2463. Ziemia zmierza ku zagładzie. W stronę planety zbliża się groźna asteroida. Tylko garstka osób wyznaczona przez dwulicowego generała może ocalić resztki ludzkości. Misja uratowania świata nie ma szans powodzenia, gdyż za sterami statku zasiada komandor alkoholik, a jego załoga składa się z potężnego i niezbyt mądrego mechanika, seksownej żołnierki, nawigatora kobieciarza, lekarza uzależnionego od leków i zakochanej w komandorze, badającej robale pani naukowiec. W dodatku statek ochrzczony mianem Gwiezdny Wojownik okazuje się być jednym wielkim rzęchem. Na szczęście wkrótce dołącza do załogi księżniczka, która ucieka przed ślubem w poszukiwaniu przygód i swojego bohatera. Zabranie jej ze sobą okaże się dobrym posunięciem. Niestety, w czasie podróży główny mechanik zwany Miśkiem podpada największej piratce we wszechświecie. Intrygi, pościgi i walka z czasem… Czy załoga Gwiezdnego Wojownika poradzi sobie z wyznaczonym zadaniem zwłaszcza, że ktoś nie chce dopuścić do zestrzelenia asteroidy?
Gwiezdny Wojownik. Działko, szlafrok i księżniczka to książka, do której nie można podchodzić całkowicie poważnie. Takie połączenie Gwiezdnych wojen i Armageddonu, napisane z przymrużeniem oka. Doskonała powieść dla tych, którzy chcą odetchnąć przy niezobowiązującej lekturze. Powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk budzi śmiech, ale odniosłam wrażenie, że miejscami humor jest nieco przekombinowany. Czytając jednak dalej, zostajemy wciągnięci niczym w czarną dziurę – nie możemy się już z niej wydostać.
W Gwiezdnym Wojowniku styl pisania Miszczuk doskonale łączy się z absurdalną historią. Język jest czasami bardzo dosadny, odważny i zadziwia. To pokazuje, że autorka potrafi opowiadać i robi to w przekonywujący sposób.
Akcja powieści z początku rozgrywa się na Ziemi, tuż przed startem Gwiezdnego Wojownika. Następnie przenosimy się na statek i wraz z załogą odwiedzamy planetę zwaną Satelą. To właśnie tam nasi kosmonauci muszą odebrać działko, które zostawili na pasie startowym. Jest ono niezbędne do zestrzelenia asteroidy. W czasie podróży dowiadujemy się, że ludzkość już dawno opuściła powoli umierającą Ziemię i przeniosła się na inne planety. Natomiast dwa księstwa zamieszkujące najbogatsze plantacje wciąż prowadzą między sobą nieprzerwane spory. Księstwa Microsoft i Epple dochodzą w końcu do porozumienia, a przypieczętowaniem pokoju między nimi ma być ślub księżniczki Microsoft z księciem Epple. Niestety ta pierwsza nie godzi się na zamążpójście i ucieka na Satelę, gdzie poznaje załogę statku i wraz z nią wyrusza na samobójczą misję. I właściwie to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o poznanie nowych miejsc zamieszkanych przez ludzi. Oczywiście niektóre są jeszcze wspomniane, ale nie na tyle, by zawracać sobie nimi głowę. Szkoda, że zostały one potraktowane po macoszemu.
Co do załogi statku Gwiezdny Wojownika, to dopiero zbieranina najróżniejszych osobowości. Niewątpliwie każdy z bohaterów jest na swój sposób bardzo oryginalnie przedstawiony. I na pewno nikt przy zdrowych zmysłach nie wysłałby takich ludzi na ważną misję. Co do samego wykreowania postaci, to bywało różnie. Z jednej strony budzą sympatię czytelnika, a zaraz potem ujawniają swoje niecne oblicza. Myślę, że autorka dobrze zrobiła, ukazując wszystkie ludzkie wady, a w szczególności nasze polskie stereotypowe skłonności do przesady. Niestety przynajmniej jeden bohater powinien być wyrazisty, a tutaj po prostu tego zabrakło.
Jak już wspomniałam wcześniej, Gwiezdny Wojownik. Działko, szlafrok i księżniczka to lektura bardzo lekka i przyjemna w odbiorze. Tę powieść trzeba po prostu przeczytać, żeby przekonać się, co wyniknie z knowań generała. Dużo zależy od upodobań danego odbiorcy. Nie każdy odnajdzie się w takich kosmicznych realiach. Nie powiem, bo mi bardzo się spodobała i z chęcią poznałabym ciąg dalszy, ale na niego chyba się nie zanosi.